Tu pare opisów tego co nasi przyjaciele i znajomi przerzyli wspaniałego z naszym Bogiem np. po modlitwie o to.
Moje swiadectwo – wyklady: Owoc i Dary Ducha Sw.
15-17. maja 2016 r. – Pamela Maynard
Do tej pory, chociaz juz 33 lata ide za Bogiem, nie widzialem osobiscie tak powszechniej manifestacji Ducha Bozego jak podzczas ostatnich wykladów u nas w zborze. Wszystkie osoby, które mialy takie pragnienie zostaly ochrzczone Duchem Swietym i otrzymaly dar mówienia innymi jezykami.
Nastepnie wszystkie obecne na sali osoby otrzymaly slowo prorocze od Boga dotyczace swojego zycia i to kazdy indywidualnie. Cztery osoby, które pierwszy raz znalazly się w takiej chrzescijañskiej spolecznosci otrzymaly ku swemu wielkiemu zdziwieniu prorocze objawienie do swego zycia.
Jest to dla mnie wielkie potwierdzenie Bozej Obecnosci i Bozego Prowadzenia w naszym zborze Masada.
Po tym co się stalo w tych ostatnich dniach ten zbór nigdy nie będzie juz taki sam jak kiedys.
Zachecam innych do dzielenia się swoimi przezyciami z Bogiem na naszej stronie internetowej.
~ Pastor Janusz Jarosik – PZM MASADA
Dopóki słońce świeci
Przypadkowe czy raczej zaplanowane przez Boga. Czerwcowe spotkanie 2009 na molo. On przystojny, mądry, mąż Boży, dobrze usytuowany. Ona z kolei młoda, niepozorna chociaż zwariowana dziewczyna, szukająca miłości oraz lepszej przyszłości. Na początku było pięknie jak wstęp do pięknej bajki. Wspólne spacery, wyjazdy, zakupy, czas prawdziwej rozkoszy i przyjemności. A tuż obok stał nieprzyjaciel, zwany grzech. Wszedł jakby nieproszony i niespodziewany gość i został na dłużej. Rozgościł się, nie pytając nikogo o zdanie, według własnych zachcianek i upodobań zaczął robić co chciał. Najpierw zaczynając od małych rzeczy, niewielkie przemeblowanie. Zmieniając miejsca rzeczy, gdzie wcześniej zupełnie gdzie indziej się znajdowały .Tak że był nieład i nieporządek. Nudziło mu się, chciał cos więcej, zaczął niszczyć co zbudował właściciel, relacje, zdrowie, przyszłość i miłość, która ich połączyła. W końcu zamieszkali osobno, ona tu on tam. Nieprzyjaciel nie ustąpił i tam wznowił swoje działania. Drzwi były uchylone wiec wszedł, by dokończyć to czego nie udało mu sie wcześniej zniszczyć. Położył podstępnie na tacy, to co miał do zaoferowania. Grzech!!! Mówiąc: zakosztuj. Tak naprawdę niosący tylko ból, cierpienie, trud, rozczarowanie i zniszczenie. Jednak Bóg wciąż wielkim miłosierdziem i cierpliwością patrzył oraz czekał, aż zaczną szukać Bożego oblicza. Pan wysyłał znaki, wskazówki ale nie zauważyli, bo grzech zakrywał przed nimi prawdę. Ojciec wysłał swoich ludzi aby mogli ich ostrzec przed zbliżającym sie upadkiem. Zanim nadejdzie, aby zawrócili się do Stwórcy, lecz tego nie zrozumieli. Bóg, który nie przestał ich kochać wciąż był blisko. Ich nierozumne i oziębłe serca pogrążyły sie w ciemności, grzech chwycił oboje w swe ramiona. Pan wciąż spoglądał na nich pełen miłosierdzia. Wysłał Anioły by przemówiły do ich serc w Jego imieniu. Mówiąc: Zawróćcie do Pana, Święty Bóg pełen miłosierdzia i łaski, odpuści wam wasze grzechy i oczyści z wszelkiej nieprawości. Wielki jest nasz Bóg w swojej wierności. Boże obietnice są pewne i nie zmienne. Tak mówi Pan: Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją. Choćby czerwone były jak purpura staną sie jak wełna. Pan was oczekuje, umiłował was miłością wieczną. Przygotował wam miejsce wiecznej chwały miłości, radości i wszelkiej dobroci. Tam na drugiej stronie gdzie ciemność nie ma wstępu a światłość wiecznie świeci. Tą światłością jest Jezus Chrystus Zbawiciel całego świata! Wtedy oboje się upamiętali zawrócili z drogi, która prowadziła ich do zguby. Ich serca na nowo zaczęły szukać Bożych dróg. Z czystą, nową, białą kartą wyrytą na ich sercach. Mówiąc Wielki Miłosierny jest Nasz Pan, który wywiódł nas ze śmierci do życia. Nie licząc nam, naszych upadków, grzechów, przewinień. Choć ciemność wciąż swego się domaga. TO OBOJE WALCZĄ A JASNOŚĆ IM ŚWIECI BO PRAWDA KTÓRĄ KROCZĄ JEST CHRYSTUS KTÓRY ICH UWALNIA!!!
~ M. P.
Świadectwo zabrania bólu karku
mniej więcej od 2009 roku miałam bóle w karku. Mam tam zdaje się lekko przestawione kręgi i oczywiście ściślejszych wiadomości nasi lekarze 21wieku nie dają…
Ból doskwierał mi strasznie a szczególnie w nocy jak leżałam. Zmieniałam poduszki, spałam bez i kombinowałam. Bolało tak że czasami musiałam mieć głowę skręconą w jeden albo w drugi bok przez całą noc nieruchomo. Nie wiem dokładnie ale to w karku miało wielki wpływ na moją głowę która bolała prawie codziennie (takie bóle migrenowe). Myślałam że nie jest to powód do modlitwy ponieważ są bardziej chorzy ludzie więc nie będę zawracała głowy. Jednak poprosiłam o modlitwę. Ból zniknął i mogę normalnie spać. Jakiś czas po tym miałam nawrót ale od razu pobiegłam do Pana Boga i poprosiłam Jego dzieci o modlitwę po czym ból – tak jak za pierwszym razem – znikł. Teraz wiem że nie ma dla Niego za małych ani za dużych spraw bo on ma o nas staranie. Niech jest Chwała naszemu Panu!
~ P. S.
Uwolnienia od strachu przed windam
Tego roku chciałam rozpocząć praktyki w szpitalu. Jest to duży szpital i jako pielęgniarka ( a tym bardziej praktykantka) muszę poruszać się szybko po szpitalu. Niestety strasznie ale to strasznie bałam wsiąść do windy pomimo iż te w szpitalu były ogromne i nowoczesne. Jak pierwszy raz poszłam do szpitala na rozmowę kwalifikacyjną chciałam się przełamać i weszłam z mężem do windy. Nawet jeśli w tym momencie klaustrofobia nie była najgorsza to mój organizm szalał. Robiło mi się niedobrze, gorąco, brało mnie na wymioty,…okropne. Chcieliśmy udać się na 7 piętro ale po tym jak winda najpierw zjechała piętro poniżej i dopiero później jechała do góry zahaczając ponownie o parter i wpuszczając ludzi ,od razu wyszliśmy z windy a ja z rykiem poszłam po schodach do góry na 7 piętro. Typowe zachowanie „powindowe” u mnie. To nie był pierwszy raz. Nie chciałam polec i jako dziecko Boża pragnęłam być wolna od strachu albo jakiejkolwiek fobii. Na pierwszym nabożeństwie po zdarzeniu poprosiłam braci i siostry o modlitwę. Myślałam że będę musiała przejść jakiś „proces” uwolnienia lub stosować się do jakiegoś schematu… Szykując się do szpitala chowałam do torebki latarkę i butelkę wody zastanawiając się jak długo będę mogła przeszyć w windzie jak ta się zatnie, po czym wzięłam jeszcze zapasowe baterie do latarki. Tak naprawdę bałam się bać się. Wiedziałam że krok jaki muszę zrobić żeby się dowiedzieć to wejść do windy. Myślałam że jak wejdę będę musiała powtarzać jakąś regułkę i się przemęczyć a później oddać Bogu chwałę że „wytrwałam” albo że muszę „ogłaszać zwycięstwo” nad windą czy coś takiego…Gdyby jednak coś poszło nie tak to miałam latarkę, zapas baterii i wody na dobre 2 godziny. Jednak! Weszłam do windy i NIC nie powtarzałam w myślach, NIC nie cytowałam. Pan Bóg zabrał strach i dolegliwości wszystko poszło gładko dzięki BOGU! Niech jest mu Chwała że to on działa w nas a nie my sami z siebie.
P.S: następnego dnia nie potrzebowałam już brać latarki i wody CHWAŁA PANU
~ P. S.